NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » FABUŁA » FABUŁA? XD

Przejdz do dołu strony<<<Strona: 4 / 5>>>    strony: 123[4]5

Fabuła? XD

  
Castaneis
04.08.2015 23:48:14
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 40 #2153323
Od: 2015-7-3
Zamek.
Kurwa zamek.
W Samym środku nicości.
Zajebiście, kurwo.
Dobra, muszę przestać przeklinać, bo to się dziwne robi...
Zaczynałam jednak powoli rozumieć wszystko...
Tak naprawdę jestem tym, czego obawia się świat.
Poprawka, jestem CZĘŚCIĄ tego, czego obawia się świat.
I domyśliłam się tego bez niczego. Czy może ten gość, co nie chce mnie puścić, mi to powiedział, ale bez używania głosu i innych klasycznych metod? Chuj wie...
KURWA, MIAŁAM NIE PRZEKLINAĆ, DO CHUJA PANA
Ekhm, dobra... Nie przeklinać, nie przeklinać, nie przeklinać...
Wdech... Wydech...
Wracając do zamku.
Wyrosło toto przed nami jak... Nie wiem jak co, nie znam innego czegoś, co pokazałoby się równie gwałtownie.
Wylądowaliśmy na jakimś placu, czy chu... ktoś mądry wie na czym. No i wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że w sumie to ja skrzydeł nie mam... A może mam?
"Ej, koliga, jak się tutaj skrzydła dostaje??? Panocku, jak se skrzydła dostać???" - chciałam spytać tego faceta, co mnie przywiózł ze sobą. Nie, coś mi serio odwala. Może to to, że jestem częścią cholernej plagi, którą miałam zwalczyć??? Skądże...
Jakiś inny facet wyszedł nam na spotkanie. Chyba mój ojciec.
Gdyby nie to, że to WIEDZIAŁAM, to nigdy bym się nie domyśliła...
Ani "Hej", ani "Witaj", ani "Wypierdalaj bo cię na pal nabiję i każę przeruchać każdemu strażnikowi"... Nic.
Chyba kazał mi pójść za sobą. Nie wiem, dalej ani słowa nie powiedział. W międzyczasie w jakiś sposób ubrał mnie w jakieś łachy... To chyba ich zdaniem miała być ładna sukienka, czy coś. No ale nie była...
Doszliśmy, a w zasadzie dolecieliśmy, do jakieś większej sali. Tam było w kupę i jeszcze trochę ukochanych upadalców... Siema, bracia, witam siostry, co tam?
Cisza. Znowu. Chyba oszaleję.
/// W SUMIE JUŻ TO ZROBIŁA, ALE CICHO, UDAJMY ŻE JESZCZE NIE XDD ///
Nie.
Zamiast jakiegokolwiek dźwięku, znowu dostałam odgórny rozkaz wejść na środek sali. Był tam kolejny facet. Chyba młodszy od dwóch poprzednich, nie wiem, czy takie terminy obowiązują w stosunku do pustaczków-prostaczków...
No i ten facet ani "meee", ani "beee", ani "wypierdalaj, bura suko", tylko zdarł ze mnie te łachy co je miałam... Tak, specjalnie je nałożyłam, żeby od razu ktoś je ze mnie zdarł. Logika, do chu... do kur... NO NIEWAŻNE NO, ECHHH...
No i ten "młodszy" ważniak (znany takze jako trzeci facet) zdjął spodenki.
Miałam nadzieję, że zamierza wykonać taniec ludowy, który zawiera w sobie machanie przyrodzeniem jak mieczem i "naganianie" nagich przedstawicieli płci pięknej. Skończyło się na tym, że przeruchał mnie jak psa.
Dosłownie. Ja rozumiem, ze wyglądam jak pies... No ale ja chyba też zasługuję chyba na jakąś delikatność, nie???
/// Ach, te marzenia... ///
Super, tato, jesteś zajebisty. Dałeś przeruchać córkę, bo ten facet ma kasę. Co z tego, że jego przyrodzenia nie można patykiem nazwać. Serio, każdy patyk we wszechświecie poczułby się urażony!
No ale zrobił to na tyle gwałtownie i szybko, że ciut zabolało.
W sumie da się przyzwyczaić... Jak się pracowało w ten sposób żeby przeżyć... Ale ludzie przynajmniej próbowali być mili...
No i się skończyło. Żadnych odgłosów, nic.
Towarzystwo stało gdzie stało.
"No chyba kogoś powaliło, że ja tu zostanę... Jeszcze będą chcieli mnie tutaj tak codziennie... Tymi małymi grzdylkami..." - pomyślałam. Niby wiedziałam, że to tylko żeby dziecko z tego wyszło, ale no kurde...
Miałam bardzo dużą ochotę stąd uciec...

No i tu jest moment, gdzie uświadomiłam sobie, jak bardzo plastyczna jest Pustka... Zwłaszcza w rękach pustaka.
Wyleciałam gdzieś chu... jakiś mądry człowiek wie gdzie.
Dobrze, że chociaż moje ciuchy poleciały tuż za mną...

/// nie widzę potrzeby dodawania Cassida, Castaneis jest blisko, więc możecie ją spokojnie zauważyć xDD ///
  
Eius
05.08.2015 14:32:11
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 34 #2153600
Od: 2015-7-3


Ilość edycji wpisu: 1
Pobiegłam kawałek na północ lasu. Zobaczyłam jakąś postać kawałek dalej. Poleciałam do niej, i mimo, że miałam nadzieje, że jest to Castaneis, zaskoczyła mnie. To ona.
-Aideen! Cassid! Tutaj! - krzyknęłam nie zwracając uwagi na to, że Cast pewnie patrzyła na mnie w tamtej chwili jak na totalną kretynkę. - Skąd tu się tu wzięłaś? Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy. Ty sobie na jakieś spacery wychodzisz, a my biegamy i Cię szukamy. - mój ton brzmiał trochę pretensjonalnie. Jednak miałam przeczucie, że jej zniknięcie miało jakiś związek z Pustką. Nie wiem jakim kurde sposobem ale miało. Chyba...
  
Aideen
05.08.2015 16:22:49
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 27 #2153655
Od: 2015-7-19


Ilość edycji wpisu: 1

Ilość edycji Admina: 1
Pobiegłam w stronę Eius, i zauważyłam Cast.. Miała jakieś lekko mętne oczy. Ale nie ważne.
- KURWA ! Co ty tu do cholery robisz ? Co cie tu przywiało.. Spacery sobie urządzasz czy co ? Nie zdajesz sobie nawet sprawy jak nas wkurwiłaś. - Zaczęłam na nią krzyczeć jak na 5 letnie dziecko które uciekło. Dobra, to ostatnie zdanie nie było potrzebne.
- Uspokój się, dupo! Toć przed chwilą chciałaś całą akcję zwoływać! - Krzyknął Cassid. ///właściciel musi dbać o pieseł OuO///
- Na szczęście nic się nie stało, więc nie przesadzaj. - Dodała Eius.
- Dobra, dobra.. Przecież nic już nie mówię. - Powiedziałam spokojnie.
- Ale, Cast o chuj tu chodzi ? Wytłumaczysz ? - Zapytałam Castaneis.
  
Castaneis
05.08.2015 19:04:43
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 40 #2153717
Od: 2015-7-3
Bardzo chciałam mieć wszystko w dupie i pójść spać...
Szkarłatnoczerwone niebo zwiastowało rychły koniec tego dnia...
Gdybym tylko mogła mieć w dupie wszystko, co działo się w Pustce, to byłoby fajnie, doprawdy... Niestety jednak, Eius chyba niedługo powinna wyczuć, czym jestem. Wtedy żadne gadanie mi nie pomoże. Tylko teraz jestem w stanie cokolwiek powiedzieć... Cokolwiek, co jest w stanie pomóc mi to przeżyć.
Cassid uśmiechał się, patrząc w moim kierunku. On jeszcze nie wiedział... Obawiam się, że będzie mało przyjemnie po tym, co powiem. Jeśli oni wszyscy nie zwrócą się przeciwko mnie, to chyba będzie to jakiś cud.
Wstałam z ziemi i otrzepałam swoje skórzane spodnie.
Pięknie, kurwa, pięknie...
- Eius pewnie prędzej czy później by to zauważyła... Ale myślę że to ode mnie powinniście się dowiedzieć. Nie wiedzieć czemu, jestem z Pustki. Nie mam cholernego pojęcia czemu, ale przysłali mnie tutaj, maskując wcześniej to, kim jestem i zmieniając moją pamięć. Jeżeli to, co mówię, ma dla was jakąkolwiek wartość, to... Nienawidzę tych sukinsynów... Tych pierdolonych, zimnych, skurwysyńskich ścierwojadów o mikroskopijnych, oklapniętych pisiorach, którzy, do chuja pana, nie są w stanie powiedzieć nawet słowa. Nie, jasne, że są w stanie. Ale po chuj??? Po chuj im mowa? Po chuj im przyjemność? PO CHUJ IM KURWA COKOLWIEK??! SPĘDZIŁAM W TEJ PIERDOLONEJ W KAKAOWE OCZKO JEBANEJ PUSTCE TYLKO TE KILKADZIESIĄT MINUT, A JUŻ OSZALAŁAM OD TEGO PIERDOLONEGO BRAKU BODŹCÓW!!! - chyba straciłam nad sobą panowanie. "Chyba" jest słowem kluczowym...
Miałam dość wszystkiego, co związane z Pustką. Gdybym tam wróciła, to albo zrównałabym wszystko z ziemią... Albo bym umarła. Proste? Proste. Dalej coś wrzeszczałam, ale nie do końca pamiętam co... Chyba powiedziałam, co się tam zdarzyło. Ale... Ociupkę głośniej, niż było to potrzebne. No, nieważne.
Uspokoiłam się dopiero, gdy powiedziałam wszystko. Dobra, nie uspokoiłam się. Moja złość się wyczerpała.
Ale kiedy się wyczerpała, moje kolana zmiękły. Padłam na nie, ale przytrzymałam się rękami.
Czym ja się stałam?
Chcę, żeby mnie zabili... Jak najszybciej się da...
Chcę, żeby nie patrzyli na mnie w ten sposób, w jaki prawdopodobnie od teraz będą... Zanim mnie zabiją oczywiście.
Chyba się rozbeczałam...
  
Eius
05.08.2015 22:09:50
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 34 #2153809
Od: 2015-7-3
Cholernie zaskoczyło mnie to, co powiedziała Castaneis. Gdyby sytuacja była inna, i gdyby od samego początku wiedziała, ze jest z Pustki to pewnie już dawno by płonęła.
-Uspokój się! To przecież nie Twoja wina. - próbowałam ją pocieszyć ale to raczej nie pomaga - Jesteś teraz w strasznym stanie, i nie powinnam tego mówić, ale można to jakoś wykorzystać. Możesz dowiadywać się wszystkich informacji od Pustki i przekazywać je nam. Oczywiście jeśli chcesz. Pomijając fakt, że tamci z Pustki to bezlitosne skurwysyny, to może da się z nimi jakoś dogadać. - powiedziałam delikatnie, ale w sumie sama w to nie wierzyłam. Wiedziałam, że są marne szanse na dogadanie się z Pustakami ale zawsze warto próbować. Jedyne co w tej sytuacji jest okropne, to to, że Castaneis też jest Pustakiem, a ja nie chcę z nią walczyć.
  
Aideen
05.08.2015 22:29:36
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 27 #2153820
Od: 2015-7-19
Okej, czyli to jednak była pustka.. Do cholery co te szmaty chciały od Cast ? Nie mam zielonego pojęcia.
- Dobra.. Cast ogarnij się, przestań ryczeć i się podnieś. Przecież to nie twoja wina. Najlepszym rozwiązaniem będzie jeżeli się prześpisz. W zasadzie to chyba wszyscy potrzebujemy odpocząć od tego cholernego dnia. -Powiedziałam udając, że wszystko jest dobrze. Chociaż chyba tak naprawdę nie było. Totalnie zaskoczyło mnie to, że ona jest z pustki. Nie chciałam jej robić krzywdy, czy coś.. Ale nie trawie szmat z tamtego miejsca. Cast jest inna.. Ona nie powinna z tamtąd pochodzić. Nie pasuje tam nawet jej 1/10 charakteru.

  
Castaneis
05.08.2015 22:49:20
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 40 #2153826
Od: 2015-7-3
Nie chciałam tam wracać... Nigdy, przenigdy... To miejsce było od początku zbyt ciche i pozbawione emocji. Od początku to miejsce było moim prywatnym piekłem...
Chciałam tu umrzeć... Chciałam, żeby którakolwiek z nich zakończyła moje życie... Życie, nad którym nie mam absolutnej kontroli i którego nie znam... Bo życie, którym żyłam, okazało się nieprawdziwe... Okazało się jeno ułudą, którą wszczepiły mi te sukinsyny. Te pizdojebane, kozojebskie skurwysyny, których jedynym celem jest niszczenie wszystkiego...
Jestem jedną z nich... A więc dlaczego płaczę?
Jestem jedną z nich... A więc dlaczego ich nienawidzę?
Jestem jedną z nich... A więc... Czemu nie czuję się jedną z nich?
Poczułam na swoich ramionach czyjeś ręce. Cassid.
- Wstajemy, psino. - szepnął mi do ucha. Podniósł mnie delikatnie, przytrzymując jedno moje ramię za swoją szyją. Nie było w nim żadnych złych emocji. Czułam to. Był człowiekiem, ale...
Eius i Aideen... Jedna winna mnie zabić z samej reguły... A druga... Powiedzmy sobie szczerze, tak czy tak mogłaby mnie zabić, bo w sumie czemu nie?
Cassid pomógł mi usiąść pod drzewem. Czułam się słaba jak nigdy.
Usiadł koło mnie. Dość blisko, bym była w stanie wyczuć jego obecność, ale nie dość, bym mogła poczuć jego dotyk...
W jednej sekundzie zapragnęłam czyjejś bliskości... To było dla mnie coś tak nienormalnego... Ale nie w tej chwili.
Wtuliłam się w niego jak gdyby nigdy nic. Tak... Tak było mi dobrze...
  
Eius
05.08.2015 23:14:50
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 34 #2153833
Od: 2015-7-3
No dobra, nie wiem jak Wy ale ja idę spać. Dobranoc Wszystkim. - uśmiechnęłam się lekko i odeszłam w stronę mojego ukochanego miejsca jakim jest plaża. Można w sumie powiedzieć, że jest trochę jak dom, bo nie mam własnego. Właśnie... Nie wiem ile czasu zostało mi na tym świecie, więc może powinnam poszukać sobie mieszkania... Ale to już nie dzisiaj, bo nie chcę skończyć jak Aideen i Castaneis.
Szłam brzegiem do "mojego miejsca" na tej plaży, a po drodze ujrzałam mojego przyjaciela.
-Yatozin? Co ty tutaj robisz? - zapytałam bez emocji bo już zupełnie padałam na twarz.
-Witaj Eius. - uśmiechnął się - jestem tu, by sprawdzić jak Ci idzie Twoja misja. Pomyślałem, że poczekam tu na Ciebie, ale widocznie nie śpieszyło Ci się do Twojego miejsca na tej plaży. To jak? Co z Twoim zadaniem?
-W zasadzie, to ja nie potrafię się za to zabrać. Jest dużo komplikacji i... Nie wiem jak się to wszystko potoczy. A teraz mogę Cię przeprosić i pójść spać? - zapytałam cicho
-Jasne. - uśmiechnął się i odleciał, a ja zasnęłam jak dziecko.
  
Aideen
05.08.2015 23:24:39
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 27 #2153839
Od: 2015-7-19


Ilość edycji wpisu: 1
- Cassid, pilnuj Cast żeby jakiś gówniany człowiek nie zrobił jej krzywdy. Eghem... To znaczy żeby ktoś nie zrobił jej krzywdy. - Powiedziałam delikatnie zawstydzając się.
- Ja idę nad morze, w końcu kiedyś trzeba się umyć. - Dodałam uśmiechając się lekko.
- Wrócę tu niedługo i mam nadzieje, że was tu zastane. - Dorzuciłam odchodząc i patrząc się na Cast.
Doszłam do morza przy którym nie było żadnej żywej duszy, zrzuciłam z siebie płaszcz i zdjęłam podkoszulek. Weszłam do wody. Zanurzyłam się po szyję i zaczęłam płynąć. Ahhh.. Brakowało mi tego.
Nagle zauważyłam kogoś kto stał przy brzegu i wydawało mi się, że mnie obserwował. Ale gdy na niego spojrzałam, uciekł.
  
Castaneis
05.08.2015 23:56:14
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 40 #2153851
Od: 2015-7-3
- Cast... - usłyszałam szept Cassida. Zamruczałam pytająco.
- Więc... Ty... Masz w sobie... Czyjeś dziecko? - spytał, niepewny tego, czy aby na pewno mu nie przywalę za te słowa. Nie przywaliłam.
- Tak... - szepnęłam, "wcierając" się w niego. Nie czułam się w niego dostatecznie wtulona. Zastanawiało mnie, dlaczego akurat teraz...
Poczułam jego rękę na swojej głowie. W sumie nie przeszkadzało mi to, że właśnie wyłącza wszystkie moje instynkty samozachowawcze. Położył delikatnie rękę na mojej piersi. To nie było to, co ostatnio. Tym razem naprawdę był bardzo delikatny. Lekko posmyrał moje uszy, a drugą ręką przeniósł się na moje pośladki.
Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Brakowało mi tego...
Cassid szepnął coś, czego nie zrozumiałam.
Nieprzytomnie zapytałam go, co powiedział. Nie odpowiedział.
Mój ogon majtał się we wszystkie strony, jakby chciał, żeby odleciała. Tym razem nie chciałam, żeby poszedł w pizdu...
Tak, dopiero co niedawno go poznałam, ale... Ale...
To wszystko dzieje się szybko. Nie jestem w stanie nadążyć za wszystkim, co się tutaj dzieje...
Położyłam się na nim prawie zupełnie. I zasnęłam...
  
Eius
06.08.2015 19:06:58
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 34 #2154184
Od: 2015-7-3
Obudziłam się chyba jakoś w południe. Otworzyłam oczy a koło mnie leżał Yatozin. Nie ogarnęłam o co chodzi.
-Co ty tutaj tak właściwie robisz? - zapytałam chyba trochę zbyt ostrym tonem.
-Pilnuje Cie. Mam nadzieje, że wykonasz zadanie. - odpowiedział. Widziałam ten jego uśmieszek na mordzie.
-A nie możesz zająć się sobą i swoim życiem? Ja pierdole... Po prostu idź stąd. Nie potrzebuje ani niańki ani pomocy. Więc spierdalaj. Proste? Proste. - odleciałam w stronę miasta szukać mieszkania. Mam nadzieję, że ten przydupas nie poleci na mną, bo pod koniec tego lotu będzie dość ciepły i czarny.
Miałam w sumie dość spore szczęście, bo na tych bezpiecznych obrzeżach miasta ktoś akurat sprzedawał mieszkanie. Podeszłam do tego miejsca, aby obejrzeć i kupić mieszkanie. Dom wyglądał dość przerażająco jak dla potencjalnego kupującego, ale dla mnie był wprost idealny. Zbudowany był na przemian z czarnej i czerwonej cegły. Miał ogromne, czarne drzwi jak z kaplicy.
Sprzedawca również wyglądał dość strasznie. Miał zarzucony kaptur na pół twarzy więc nie wiele mogłam zobaczyć. Po prostu czułam bijącą od niego złą energię. Jednak zdecydowałam się obejrzeć ten dom, nie mogłam przepuścić takiej okazji
-Dzień dobry. Jestem zainteresowana kupnem tej chaty. Mogłabym obejrzeć ją od środka? - zapytałam sprzedawcy. Tak bez słowa otworzył drzwi i "zapraszającym" gestem wpuścił do środka. Wszystko było czarne. Ściany, podłoga, zasłony.... Jedyny kontrast wprowadzał sufit oraz okna, które rzucały delikatne światło na tą ciemność. W sumie to podobało mi się tam. Jedyne co mnie przerażało, to stare meble i napis na nich: "Nawet gdy śpisz, miej jedno oko otwarte". Zapach również był dość złowrogi. Śmierdziało jakby złem. Trochę jak od tego Pana, ale jeszcze gorszym złem.
Mimo to postanowiłam kupić ten dom. Meble można wymienić, a zapach może się jakoś ulotni.
-Jestem zainteresowana. Od kiedy mogę się wprowadzić? - zapytałam pewnym głosem.
-Nawet od teraz droga Pani. - powiedział dość dziwnym tonem - jeśli chodzi o koszty, to nie ponosi tani żadnych. Jest za darmo. Powodzenia - uśmiechnął się i odszedł. Co w zasadzie znaczyło to "powodzenia"?
  
Aideen
06.08.2015 19:12:35
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 27 #2154188
Od: 2015-7-19
Czułam, że ktoś siedzi w krzakach tuż przy brzegu.. Wyszłam natychmiast z wody, ubrałam podkoszulek i zarzuciłam na siebie płaszcz. Podeszłam bliżej...
- Kim jesteś ? - Zapytałam spokojnie, powoli wyłaniając kolczaste liany zza drzew.
- Pokaż się a nie stanie ci się krzywda. - Dodałam.
Zza krzaków wyszedł jakiś mężczyzna, był wysoki i wysportowany. Krótkie czarne włosy i mocne rysy twarzy od razu przykuły moją uwagę. Ubrany był... Normalnie. Przypominał mi Castaneis. Nie dało się nie zauważyć jego puchatego ogona i ślicznych stojących uszek. Był całkiem przystojny.
- Jestem Caleris. - Powiedział. Przedstawił się więc nie miałam powodu do atakowania go. Zresztą to pieseł, nie miała bym serca. Więc momentalnie odrzuciłam kolce.
- Aideen. - Rzuciłam szybko.
- Przepraszam, jeżeli w jakikolwiek sposób cię uraziłem. Ale mogę ci to wynagrodzić. - Oznajmił speszony.
- Ty tu mnie kurwa nie przepraszaj, tylko jak nie chcesz stracić życia to daj mi jakieś buty albo wyskakuj z kasy. - Zagroziłam mu głośno, podduszając go lekko.
- No... t...tak, właśnie to miałem na myśli. - Powiedział wyjmując kilka miedziaków z kieszeni spodni.
- Więcej nie masz ? - Zapytałam lekceważąco. Kiwnął lekko głową pokazując, że nie.
- Dobra, to też się przyda. - Dodałam chowając drobne do kieszeni.
- A teraz mi do cholery wyjaśnij dlaczego mnie obserwowałeś ?
- Ja wcale.. Ja wcale cie nie obserwowałem. - Cicho szepnął spuszczając głowę w dół.
- I tak ci nie wieże, ale dobra... Ja muszę się zbierać... - Powiedziałam spokojnie, spoglądając w jego piękne, ciemno-brązowe oczy. Moje policzki zarumieniły się. Nie chciałam dalej ciągnąć z nim rozmowy... Choć był całkiem miły. I naprawdę go polubiłam. Wiem, że nie jestem normalna bo znam gościa kilka minut ale, ale jest bardzo fajny.
- Cz..Czekaj. - Rzucił w moim kierunku, chwytając mnie delikatnie za dłoń.
- Co znowu ? - Zapytałam udając znudzoną.
- Może pójdziemy na spacer... Cz.. Czy coś ? - Zapytał nieśmiało.
- Kiedy ? - Próbowałam udawać nie wzruszoną ale moja czerwona jak burak twarz mi nie pomagała.
- Teraz ? - Znowu zapytał ale tym razem bardziej odważnie.
- No dobra możemy się przejść , tylko chwilę….- Powiedziałam .
- W zasadzie to ile masz lat ? – Zapytał patrząc mi w oczy.
- Piętnaście. – Odpowiedziałam.
- A.. No… Ty ile ? – Dodałam lekko uśmiechając się i spoglądając na jego twarz.
- Nie przestrasz się tylko… Dwadzieścia trzy… - Odpowiedział.
- Dob… - Poczułam jego dłoń na moim pośladku i oddech na szyi. Zaczął mnie całować, zdjął płaszcz, a luźny podkoszulek osunął tak, że spadł mi na kostki. Wiedziałam co chce zrobić… Zaczęłam go całować . Rozpięłam jego koszulę … Upadliśmy na ziemię.. Chłodne fale dotykały naszych stóp. Nie byłam do końca świadoma tego co robię. Trudno się nie domyśleć do czego doszło…


Obudziłam się, leżał tuż obok mnie.


Ja pierdole… Puściłam się z facetem którego nawet nie znam… Ten kretyn tego pożałuje… Już miałam go zabić ale dotarło do mnie, że to nie jego wina przecież mogłam tego nie robić… Rzuciłam czar jedno godzinnej śpiączki… Przeszukałam go, jednak miał jeszcze kasę…. Dużo kasy… Ale chuj. Zdjęłam z niego buty i spodnie… Ciul, że za duże lepsze to niż nic. W zasadzie to brakowało mi tego… Tylko same gwałty ostatnio. Wszystko bez mojej zgody. Dobra.. Lepiej pójdę do Cast, ciekawe jak się trzyma ciężarna suka. Uśmiechnęłam się lekko, i wyruszyłam w stronę lasu w którym miała cały czas siedzieć.
  
Castaneis
06.08.2015 19:12:57
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 40 #2154189
Od: 2015-7-3
Obudziłam się. Czułam otulające mnie ramię Cassida.
Poczułam coś jeszcze.
Bede rzigoła...
Wyrwałam się szybko z uścisku Cassa.
Po kilku sekundach pobliska flora wzbogaciła się o żarcie, którego jeszcze nie zdążyłam strawić...
Splunęłam. Byłam głodna w cholerę.
- Cast...? - usłyszałam pytający głos Cassida.
- Jest ok... - odpowiedziałam bez przekonania. Nie, wcale nie jest okej. Jest cholernie chujowo. Zachciało mi się płakać. Po chwili znowu głód dał się o sobie znać...
- Nie, nie jest dobrze! Jestem głodna! - moje wołanie musiało brzmieć ciutkę jak dziecko krzyczące o żarcie, ale miałam na to trochę wylane...
- W sumie jak spałaś, to zebrałem trochę jagód... - Cassid znowu zabrzmiał dość niepewnie.
- DAWAJ JE! - krzyknęłam, jakbym usłyszała, że wykopał nieskończoną torbę złota. Rzuciłam się w jego kierunku z wyrazem takiego głodu, że chyba przestraszył się o swoje życie. Wystawił przed siebie coś w rodzaju wora, w którym znajdowały się jagódki i jakieś inne pierdoły. Garściami wpychałam sobie słodkie owoce do ust i jadłam je niemal w galopie.
Musiałam wyglądać strasznie, albo komicznie. Nagle zabrakło owoców...
- Nie ma. - powiedziałam płaczliwie i zwinęłam się w kulkę, przeżywając okropnie brak jakiegokolwiek żarcia w pobliżu. Nagle powrócił gniew.
- DLACZEGO NIE ZEBRAŁEŚ WIĘCEJ??! JESTEM GŁODNA! - kolejny raz wrzasnęłam. W sumie nie do końca byłam świadoma, jak to wyglądało... Ale Cassid chyba stwierdził, że zastanawianie się nad tym nie przyniesie mu dobrej przyszłości.
- P-pójdę poszukać jedzenia.
- Kocham cię! - powiedziałam całkiem szczerze, zadowolona z tego, że będę miała co jeść i że Cassid jest dla mnie miły. Gdy zniknął za drzewami, ponownie zaczęłam płakać, że mnie opuścił i że nie mam się do kogo przytulić, a potem wyklinałam go, że poszedł sobie ode mnie i pewnie nie wróci, skurwiel... Po chwili jednak byłam szczęśliwa, bo w sumie była dla mnie całkiem miły. ALBO NIE, MOŻE ON TYLKO LUBI MNIE GWAŁCIĆ??! Tak... Na pewno mnie nie kocha... Idę sobie zrobić krzywdę... Chociaż nie! On chyba idzie! Tak, idzie z jedzeniem! Jedzenie! Cassid! Nie wiem, co lepsze!

***

"Ta kobieta albo ma okres, albo serio ma dzieci... Cholera jasna by to wzięła..." - pomyślał Cassid, przeszukując pobliskie chaszcze w poszukiwaniu owoców i drobnych zwierząt. Przy okazji zjadł trochę owoców, bo wątpił, żeby Castaneis cokolwiek dla niego zostawiła, zwłaszcza jak znowu będzie wkurzona i rzuci się na jedzenie z furią godną berserka.
"Kurwa mać, niech ona wreszcie wróci do normalności... Jak to potrwa te chędożone... Ile? Pięć? Dziesięć? Walić to, nieważne. Ileś miesięcy to potrwa... Jak ona tak będzie szaleć cały czas, to ja tu chyba samobójstwo popełnię..." - stwierdził Cassid, wracając do miejsca, gdzie zostawił Cast.
  
Eius
07.08.2015 16:53:24
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 34 #2154651
Od: 2015-7-3


Ilość edycji wpisu: 1
"No dobra Eius. Czas się ogarnąć i zacząć doprowadzać tą chatę do "normalności" " - pomyślałam. Od razu ruszyłam do stolarza alby zamówić nowe meble do domu. Wracając zaszłam do lasu w którym zawsze spotykam Aideen i Castaneis. Może będą tam i tym razem. W lesie było bardzo jasno. Eh... nienawidzę lata. Czułam obecność Pustaków. Na pewno Cast jest w środku. A przynajmniej mam taką nadzieje, bo nie mam ochoty na spotkania z innymi członkami Pustki.
Pod drzewem zauważyłam Castaneis z Cassidem. Chyba nasza psina go "polubiła". Albo po prostu potrzebuje kogoś kto będzie ją karmił.
-Witajcie. - przywitałam się z delikatnym uśmiechem na ustach. - Jak się czujesz Cast? Właśnie stało się coś co najmniej dziwnego. Jakiś mężczyzna "sprzedał" mi dom całkowicie za darmo. Można by powiedzieć, że jestem szczęściarą, ale w tym domu okropnie jebie Pustką. Nie wiem... Od właściciela też śmierdziało. Może jestem już przewrażliwiona, ale to uczucie mnie nigdy nie zawiodło. Dlatego mam prośbę Castanies... Czy mogłabyś polecieć ze mną do tego domu i zobaczyć czy wiesz o co chodzi? Jesteś z pustki, więc może coś poczujesz. - powiedziałam, ale miałam wrażenie, że ciężarna psina za chwilę na mnie napadnie za to, że chcę ją wykorzystać. No trudno... To i tak byłoby lepsze niż zastanawianie się nad tym domem.
  
Aideen
08.08.2015 00:39:30
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 27 #2154827
Od: 2015-7-19


Ilość edycji wpisu: 1

Ilość edycji Admina: 1
Doszłam do miejsca w którym była Cast, wpierdalała jagody jak jakaś nienormalna. W zasadzie to trochę śmiesznie to wyglądało... Obok niej stał Cassid, który jej usługiwał.
- Haha ! - Wymskło mi się... Castaneis spojrzała tylko na mnie wzrokiem gwałciciela... Albo gorzej.
- Egheem... - Kaszlnęłam.
- Więc jak się czujesz, psinko ? - Zapytałam, spoglądając na nią.
Po chwili przyleciała Eius, gadała coś o jakimś domu i pustce, nie ogarniałam w ogóle o co jej chodzi... Chciała tylko, żeby Cast z nią poleciała, bo jest pustakiem... A w zasadzie to jak można kupić dom za darmo? - Zastanawiałam się. Nasza suka chyba nie miała ochoty, no, chyba że za więcej jagód.
  
Castaneis
08.08.2015 14:52:02
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 40 #2155071
Od: 2015-7-3
Byłam serio głodna... I zła... To w sumie się łączyło - pies głodny to pies zły, zwłaszcza taki w moim stanie psychofizycznym. No, ale wpierdzielenie tylu jagód i innych pierdół spowodowało, że przestałam być zła.
- Czułabym się świetnie, gdybym wiedziała, z czego się tak śmiejesz, kobieto... - odpowiedziałam ciut zgryźliwie. Minęła mi trochę huśtawka nastrojów. Chyba mój żołądek jest moim głównym wrogiem. Ale w sumie miałam ochotę na trochę pieszczot, czy czegoś...
Eius wbiła się na tyle niespodziewanie, że byłam delikatnie na początku ruchu, dzięki któremu miałam złapać Cassida za fraki. Jej interwencja dała mu pół sekundy - tyle tylko potrzebował, żeby uchylić się od mojej próby przyciągnięcia go.
- No dobra... - zgodziłam się. - Tylko musisz dać mi chwilkę... - dodałam, wstając z miejsca. Miałam zamiar zmyć z siebie kurz i inne pierdoły. Ruszyłam szybkim krokiem w kierunku najbliższego wodnego zbiornika. Okazało się nim małe jeziorko. Zdjęłam z siebie rzeczy i położyłam je na brzegu, po czym wskoczyłam do wody. Była zaskakująco przyjemna... Wykorzystując zwierzęce odruchy, zaczęłam płynąć nieco zmodyfikowanym psim stylem. Jak ja dawno nie pływałam...
Nagle moje ucho złapało jakiś bardzo niewyraźny dźwięk.
Obróciłam się. Ktoś stał na brzegu. Cassid...?
Nie, ten ktoś był znacznie wyższy od Cassa. Kurwa, łucznik!
Stał tuż koło moich ubrań i broni, więc, jakby to powiedzieć, miałam przejebane. Pytanie tylko, czy mnie wi...
Strzała przecięła skórę na mojej skroni.
WIDZI MNIE, KURWA!
Zanurkowałam najgłębiej jak się tylko dało. Na szczęście pod wodą też umiałam w miarę szybko pływać. Gorzej, że trochę krwawiłam... Trochę bardzo. Skurwiel, przeciął mi chyba tętnicę skroniową... Po chwili zaczęło mi brakować powietrza... Wiedziałam, że muszę się wynurzyć w bezpiecznym miejscu.
Wyszłam na brzeg w bardziej zalesionym miejscu. Łucznik dalej stał na swoim miejscu, ale nie miał prawa mnie widzieć. Gorzej trochę, że nawet pomimo tego, że trzymam ranę z całej siły, to i tak są spore szanse, że wykrwawię się na śmierć. Czy może być bardziej upokarzająca śmierć dla wojownika niż śmierć od takiej małej rany?.
Myśl, Cast, myśl...
Cass i reszta są jakieś kilkanaście minut drogi stąd... Wołanie ich nie ma najmniejszego sensu. Bieg z łucznikiem na karku to też chujowy pomysł... Trzeba zabić tego chuja i... potem się zobaczy. Z rany dalej sikało krwią... Zalepiłam ją delikatnie liściem babki lancetowatej, ale i tak dalej krew się lała jak cholera. No, ale może przeżyję trochę dłużej, czyż nie? Jestem goła, krwawię i jestem w ciąży, a do walki mam tylko pazury i zęby. Gość ma łuk i chyba miecz, do tego skórzaną zbroję. Atak na niego jest dla mnie jak wyrok śmierci. Co może pójść nie tak?
Stwierdziłam, że pierdolenie się z nim nie ma sensu, bo jeden nieuważny ruch i po mnie. Dlatego najlepiej zrobić jak pierwotne humanoidy - napierdalać do przodu i zabijać wszystko po drodze!
Zwiększyłam ciutkę masę mięśniową na nogach (na tyle tylko mogłam sobie pozwolić). Jednym susem wypadłam zza krzewów. Drugi, równie długi, dwumetrowy sus spowodował, że byłam w połowie drogi do tego chuja, a on jeszcze mnie nie zauważył. To się może udać!. Przy trzecim susie gość się obrócił. Zdążył tylko powiedzieć "O ku...", kiedy moja rozpędzona masa zwaliła go z nóg. Polegałam w stu procentach na zwierzęcym instynkcie - moje zęby poleciały w kierunku jego gardła. Odgryzłam jego krtań - nie była chroniona, w przeciwieństwie do prawie całej reszty ciała. Smakowała łykowato, ale, jako drapieżnik, akceptowałam mięso w każdej postaci.
Poczułam straszny ból w prawej nodze, co jedynie mnie rozjuszyło. Odgryzłam płat mięsa z jego twarzy. Jego ciało drgało w ostatnich konwulsjach. Ból w prawej nodze promieniował jeszcze bardziej. Zawyłam dość głośno, po czym instynktownie dobrałam się do jego ręki, która... Wbiła mi strzałę w udo. W zasadzie przebiła na wylot, ale kto by się tym przejmował.
Moje ryki powinny być słyszalne na dość dużą odległość. Ze wściekłości zmasakrowałam jego tors i brzuch. Bolało tak, że miałam ochotę go wskrzesić i obedrzeć ze skóry. Po chwili z jego twarzy została krwawa miazga, a korpus wyglądał jak mięso po zmieleniu...
Próbowałam wstać, co nawet mi się udało. Jedynie moja noga tak bolała, że wyłam na cały głos. Padłam pod pierwszym drzewem. Moje ciało było całe zakrwawione - na szczęście nie moją, tylko jego krwią - a moja noga odmówiła posłuszeństwa. Zwinęłam się w kłębek pod kasztanem... W płaczący kłębek rozpaczy i bólu.
  
Eius
09.08.2015 14:01:42
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 34 #2155420
Od: 2015-7-3
Castaneis odeszła a po chwili było słychać głośny krzyk z lasu. Bez wahania i pytania zabrałam Aideen i poleciałam w tamto miejsce. Kurwa, Cast... Leżała z całą twarzą we krwi, i przeciętą tętnicą na skroni a prznajmniej tak mi się wydawało. Kawałek od niej leżał jakieś kości przypominające człowieka.
-Castaneis? Co się stało? - zapytałam. W moim głosie chyba można było wyczuć ogromne przerażenie - Aideen. Pomóż jej. Tylko Ty możesz jej pomóc, inaczej wykrwawi się na śmierć. - i znów ten strach w głosie. Może nie powinnam tego robić, ale złość mnie rozpierdalała od środka, więc podeszłam do resztek ciała i kości tego człowieka. To było jedyne co mi przyszło do głowy. Mimo, że już nie żył podpaliłam go i odprawiłam rytuał, aby jego dusza do końca świata cierpiała. Eh... Nienawidzę ludzi.
  
Aideen
09.08.2015 22:32:11
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 27 #2155688
Od: 2015-7-19


Ilość edycji wpisu: 1
Cast ! Co ci się stało dupo ?! - Krzyknęłam z przerażeniem w głosie. Momentalnie do niej podbiegłam, była cała we krwi, jej udo było przebite na wylot, a z przeciętej tętnicy na skroni tryskała krew. Była słaba, bardzo słaba. Wydawało mi się, że chce udawać silną, że to nic takiego. Ale, nie wiem co musiało by się stać żebym stwierdziła, że to nie jest nic poważnego. Najpierw zajęłam się groźniejszą raną według mnie, czyli tą na skroni, zaczęłam ją uzdrawiać, a z przebitego uda wyjęłam strzałę i zawiązałam swoim płaszczem żeby nie krwawiło tak mocno.
- Trochę to potrwa. - Stwierdziłam patrząc w mętne oczy Castaneis. Około trzydziestu minut później, tętnica przestała krwawić a rana lekko zasklepiła się.
- Będzie boleć, ale nie wykrwawisz się na śmierć. - Oznajmiłam i próbowałam uzdrowić udo.
Trwało to bardzo długo, ale udało się. Już nie krwawi.
- Musisz zrobić sobie przerwę od walki... Umrzesz jak nie przestaniesz. - Powiedziałam zimno.
- Castaneis.. Nie chcę cię martwić, ale co z dzieckiem ? - Zapytałam spokojnie i troskliwie.
Po chwili przybiegł zdyszany Cassid.
  
Castaneis
09.08.2015 23:31:21
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 40 #2155723
Od: 2015-7-3


Ilość edycji wpisu: 1
Na szczęście pomoc przybyłą szybko... Gdybym tak tutaj została jakąś godzinę, to prawdopodobnie bym umarła... Nie wiem jak z dzieckiem. Właśnie, dziecko! Byłam za słaba, żeby myśleć o czymkolwiek. Czułam, jak Aideen leczy moje rany... To było dość przyjemne, ale przynajmniej równie bolesne. Mimo tego nie reagowałam...
Miałam ochotę zabić każdego człowieka w pobliżu, bo to bolało tak mocno, że nie mogłam wytrzymać.
Potem przyszło jeszcze gorsze - uzdrawianie mojego przebitego na wylot strzałą uda. Aideen ułamała strzałę tuż przy wylocie rany, a potem delikatnie ją wyciągnęła. Miałam ochotę drzeć się wniebogłosy, ale mogłam tylko przymrużyć oczy, zacisnąć delikatnie pięści i lekko się skulić. Na szczęście po półgodzinie moje katusze się skończyły... Czułam się jeszcze bardziej martwa...
Kiedy Aideen zapytała mnie o dziecko, nie byłam w stanie jej odpowiedzieć, ani nawet zasygnalizować, że rozumiem.
Żyłam, to było pewne, reszta już nie do końca.

/// jak będziecie gdzieś szły, to Cassid bierze Cast na ręce~ ///
  
Eius
11.08.2015 15:29:43
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 34 #2156568
Od: 2015-7-3
-Miejmy nadzieję, że dziecko jednak żyje.. Jest jednak częścią Ciebie, więc było by słabo gdyby coś mu się stało. Poza tym... Gdyby coś, pustaki znów by Cię porwały. Ich chęć byś urodziła to dziecko jest ogromna, więc wiesz. Ale dziecko teraz nie jest najważniejsze. Mam pomysł ale nie wiem, czy Ci się spodoba. - powiedziałam delikatnie - Może Cassid zaniesie Cię do mojego domu, odpoczniesz tam sobie. Jak tak teraz o tym pomyślę, to nie wydaje się być bardzo złowrogi. To tylko takie wrażenie. - chciałam przekonać Castaneis, bo jej stan był okropny - Dlatego możesz tam jakiś czas zostać. Odpoczniesz sobie o walk, będziesz miała czas na zagojenie się ran. To jest chyba jedno z lepszych rozwiązań. Ale to tylko jeśli chcesz. Nie mogę Cię przecież do niczego zmuszać - powiedziałam spokojnie. Miałam nadzieje, że się się zgodzi. To dla jej dobra.

Przejdz do góry strony<<<Strona: 4 / 5>>>    strony: 123[4]5

  << Pierwsza     < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » FABUŁA » FABUŁA? XD

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!


TestHub.pl - opinie, testy, oceny