Fabuła? XD
Konwersację przerwał nam czyiś krzyk. Wyciągnęłam miecz i obróciłam się z stronę wrzasku.
- Słyszałeś? - spytałam.
- Niby co?
- Za mną. - powiedziałam tylko i pobiegłam w stronę, z której słyszałam dźwięk. Zwiększyłam masę mięśniową na nogach, by zwiększyć prędkość. Gdyby tak ten krzyk się powtórzył, zdołałabym lepiej zlokalizować swój cel...
W zasadzie czemu ja tak zapierdalam do tego krzyku? Szanse na to, że znam tę osobę, są znikome...
Biegłam jednak dalej. Nagle przyuważyłam jakiś kształt, który nie zlewał się z leśną zielenią.
Ktoś leżał na środku niewielkiej polanki.
Żadnego śladu krwi.
Wyjść? Zostać?
Schowałam miecz i rzuciłam się przed krzaki, nie chcąc zostać zauważoną przez kogokolwiek.
Po chwili ten chłopak, który biegł za mną, uczynił to samo i padł na trawę obok mnie.
- Kto to? - spytał.
- Chuj wie, dowiemy się za sekundę... A w tym czasie może mi powiesz, jak się nazywasz?
Chłopaka olśniło... A przynajmniej tak wyglądała jego twarz. On ma tam mózg?
- Cassid. Ty?
- Castaneis
- Długie...
- Dłuższe niż to, czego nie masz. - odgryzłam mu się. Poczułam lekkie uderzenie w ramię. - Ojej, czyżby kompleksy?
- Ja przynajmniej nie mogę służyć za podnóżek, stojąc na prostych nogach.
- Cicho, rusza się. - syknęłam.
O kurwa, to Aideen.
- Znam ją. - stwierdziłam cicho.
Co ona tu robi, do chuja pana? I czemu idzie przez las półnaga? Ona się chce kuźwa w jakąś driadę przemienić?
- Ładna. - stwierdził Cassid.
- Nie znam się. Ale coś jest nie tak... Jest półnaga, do chuja pana.
- Tak jej lepiej.
Tym razem to ja jego uderzyłam. Jęknął.
- Prawdę powiedziałem! - syknął z wyrzutem.
Zignorowałam jego słowa i zerwałam się z ziemi. Powoli i cicho podeszłam do Aideen od tyłu. Nie chciałam jej wystraszyć, bo gdyby mnie owinęła swoimi roślinkami, to nie miałabym przyjemnie...
Cassid chyba podświadomie wyczuł, że nie powinien być zbyt nachalny, więc poszedł za mną w pewnym oddaleniu.
- Aideen! Co ty tu robisz, dupo? - spytałam trochę głośniej, niż zamierzałam


  PRZEJDŹ NA FORUM