Fabuła? XD
W sumie fajnie powiedzieć "Pierdolę, idę spać!". Bo to można powiedzieć zawsze, co niestety nie musi być bezpośrednio związane z samym pójściem spać. Nawet specjalnie się nie ruszałam. Nie było mi wygodnie. I nie chodziło tu bynajmniej tylko o położenie do spania... Nie było mi wygodnie we własnym życiu. Nie mam w nim żadnego celu, do którego mogłabym dążyć. Nie widzę w nim żadnego sensu, którego mogłabym bronić. Nie widzę niczego w życiu - duchowo jestem ślepa...
Mam w zasadzie tylko nienawiść... Nienawiść do humanoidów, której bynajmniej nie da się wyczerpać...
Moje mięśnie wróciły do normalnej postaci. W zasadzie, biorąc pod uwagę ludzką percepcję, mogę być uznawana za potwora. Prawdopodobnie żaden człowiek nie miałby oporów przed zabiciem mnie... Ja też nie powinnam takowych mieć...
Czemu więc zabijanie ludzi boli? Pierdolony mózg, to wszystko przed niego!
Przecież ja się bronię przed nimi! Bronię się przed wpływem, jaki mogą mieć na mój świat. Bronię się przed skurwysyństwem, które ludzie przywiedli do tego świata i każdego z pozostałych! Dlaczego więc moje serce krwawi?
Nagle usłyszałam jakiś głośniejszy szept. Zerwałam się. Brzmiało trochę jak charknięcie.
Podeszłam do jednego z martwych, wydawałoby się, ciał. Ten człowiek jeszcze żył. Co prawda miał przeciętą tchawicę, ale jakimś cudem dalej oddychał. Popatrzyłam na jego twarz. Młody. Czarne, krótkie włosy. To chyba ja go "dziabnęłam" kilka razy. Jego usta poruszały się powoli.
"Do...bij..." - odczytałam z tych ruchów. Przytaknęłam delikatnym ruchem głowy.
- Niech bogowie cię prowadzą. - szepnęłam bardzo cicho. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wzniosłam w górę ostrze. Zamknął oczy. Szybkim cięciem ukróciłam jego dalsze męki. Głowa, odcięta już od ciała, przetoczyła się na bok. Wytarłam miecz o jego strój i wsadziłam z powrotem na jego miejsce.
"Wypadałoby przeszukać tych ludzi... Dawno nic nie jadłam, kurwa mać..."
Przeszukałam każdego z osobna oprócz tego, którego dobiłam. Jemu jednemu postanowiłam okazać szacunek.
Znalazłam kilka mieszków z miedziakami i srebrnikami. Nie było tego wiele, ale na moje potrzeby jak najbardziej.
Spojrzałam po polu. Eius spała pod drzewem. Aideen poszła sobie już jakiś czas temu. Poza nimi i zwierzętami leśnymi nie było tu żywego ducha.
Zdjęłam płaszcz z kapturem z jakiegoś truchła. Nikt nie powinien zobaczyć moich uszu i ogona, bo inaczej... Cóż, odetną mi je, a potem pójdzie głowa. Włożyłam ten już nieco zniszczony płaszcz.
- Niech bogowie mają was w opiece... - rzuciłam ku Eius i Aideen, po czym poszłam głębiej w kierunku lądu.


  PRZEJDŹ NA FORUM